text
unknown
plain_text
3 years ago
34 kB
5
Indexable
Czy znany aktywista LGBT z bronią w ręku zgwałcił mężczyznę? Co się stało w Homokomando? Nie wyobrażam sobie zatuszowania tej sprawy. Nie wolno. Trzeba walczyć z predatorami, którzy zakładają kominiarki i polują na ludzi 11 września 2022 r., niedziela. Jest 3:21 nad ranem. Rafał nie może zasnąć. Pije czwartego drinka. Jest tancerzem, w pandemii z powodu lockdownu stracił pracę i rozstał się z partnerem. Od tamtej pory, gdy nie radzi sobie z emocjami, ucieka w alkohol. Chwilę wcześniej umówił się z nieznajomym na Grindrze, aplikacji randkowej dla gejów. Nieznajomy wysyła w aplikacji zdjęcia twarzy, ale jak się później okaże, nie swojej. Pisze, że jest biseksualny. Chce, by podczas spotkania obaj byli w kominiarkach – dba o dyskrecję, bo ma dziewczynę. W pokoju ma być ciemno i klimatycznie, jak w darkroomie. I jeszcze coś… zaraz po wejściu poda Rafałowi kokainę, żeby wzmocnić jego doznania seksualne. 292 GWAŁT HOMOKOMANDO LGBT+ PROKURATURA PRZEMOC SĄD TYLKO NA WYBORCZA.PL Rafał jest pijany, godzi się na wszystko. Zapala czerwoną, LED-ową żarówkę, żeby zrobić klimat, w pośpiechu znajduje czarny szalik, z którego robi kominiarkę. Potem na półce z książkami ustawia telefon z włączoną kamerą. Mija pół godziny. Otwierają się drzwi. Do mieszkania wchodzi ubrany na czarno mężczyzna. Na twarzy ma kominiarkę, na głowie czapkę z daszkiem. Nieznajomy wyciąga spod kurtki strzykawkę i wstrzykuje coś Rafałowi. Zaczyna uprawiać z nim seks. Co jakiś czas brutalnie przyciska jego głowę do ziemi. Po trzynastu minutach kończy, wyciąga z kieszeni kurtki pistolet: „Powoli wstajesz, masz gnata przy łbie". „Co?" – bełkocze Rafał. „Rozpierdolę ci łeb, kurwa, od razu, czaisz?". „Tak". „Będziesz krzyczał?". „Nie". „Uklęknij, zdejmij kominiarkę i się odwróć" – mówi mężczyzna. Rafał wykonuje polecenia. W tym momencie nieznajomy odsłania twarz: „Mam na ciebie zlecenie, kurwo, ale tego, kurwa, nie zrobię". Rafał klęczy z pistoletem wycelowanym w jego głowę. Rozpoznaje mężczyznę, to Maciej L., znany aktywista, członek zarządu Homokomanda, organizacji zajmującej się walką o prawa osób LGBT+. Rok wcześniej Rafał odrzucił jego propozycję seksu. „I uważaj z kim, kurwa, zadzierasz. Bądź miły następnym razem dla mnie" – mówi L. i uderza Rafała w twarz pistoletem. Ten chwyta się za usta, ale nic nie mówi. „Jedziesz, jedziesz, bo cię zajebię!" – mówi mężczyzna. Przykłada Rafałowi pistolet do skroni i wskazuje na swojego penisa. Każe Rafałowi wziąć go do ust. Rafał wykonuje polecenie. Ale po chwili wstaje. „Wychodzisz" – mówi do L. W pokoju zapada cisza. Rafał jest dobrze zbudowany, ćwiczy na siłowni. Maciej L. zapina rozporek, kieruje się do drzwi. CO TO JEST HOMOKOMANDO? Następnego dnia Rafał przez Messengera informuje o tym, co się stało u niego w mieszkaniu, dwóch członków zarządu Homokomanda: Linusa Lewandowskiego i Tomasza Sarosieka. Linus przyznaje, że Maciej L., który jest jego przyjacielem, powiedział mu o tym, co zaszło. „Kiedyś go z czymś zawiodłeś" – pisze do Rafała. Tęczowa Polska walcząca. "Trenujemy, żeby wiedzieć, jak zrobić gardę" ZAPISZ NA PÓŹNIEJ Homokomando to znana organizacja LGBT+, ma w statucie upowszechnianie i ochronę wolności i praw człowieka, ochronę i promocję zdrowia, przeciwdziałanie uzależnieniom i patologiom społecznym, prowadzenie kampanii na rzecz praworządności, sportu, kultury i ochrony zdrowia. Inicjatywa powstała w 2019 r. W KRS stowarzyszenie zostało zarejestrowane 6 sierpnia 2021 r. Jego pomysłodawcą jest znany aktywista Linus Lewandowski. Homokomandosi na początku swojej działalności w każdy wtorek i czwartek spotykali się nad Wisłą, żeby ćwiczyć na drążkach i biegać. Umawiali się też na paintball. Jednak szybko stracili zapał do sportu. Obecnie ich aktywność to głównie wyjazdy na Marsze Równości. Paradują bez koszulek, z tęczowymi opaskami na ramionach. Utrzymują się ze składek, darowizn i zbiórek na Patronite. W tym roku otrzymali 500 funtów brytyjskich od The Pink Triangle Trust (brytyjska organizacja charytatywna LGBT) i 5 tys. zł od międzynarodowej organizacji pozarządowej The Open Dialog Foundation. W KLUBIE Kilka miesięcy wcześniej, 27 maja 2022 r. Odzywa się do mnie Krzysztof, były członek Homokomanda. Jakiś czas temu, gdy był z kolegami w klubie, dosiadł się do nich nieznajomy chłopak, prosił o pomoc. Powiedział, że zaczepia go jakiś mężczyzna, wkłada mu rękę w spodnie, grozi, że „zerżnie jak sukę", dopadnie, jak tylko wyjdzie z klubu. Chłopak wskazał na Macieja L., członka zarządu Homokomanda. Krzysztof z kolegami ostrzegli L., by zostawił chłopaka w spokoju. Pomogli chłopakowi bezpiecznie opuścić klub. „Nieraz słyszałem, co on robi – pisze Krzysztof o Macieju L. – O jego wyczynach krążą opowieści. Do zarządu Homokomanda nie zgłaszam, znam ich, zamiotą pod dywan. Wolę, żeby zajął się tym jakiś dziennikarz". 28 maja 2022 r. O wydarzenie w klubie pytam członka zarządu Homokomanda Tomasza Sarosieka (w zarządzie oprócz niego są też Linus Lewandowski, Marcin Jaworek, Maciej L. i nieformalnie Monika Dąbrowska). Nie słyszał o tym. Odpisuje: „Dzięki za informację. Oczywiście takich spraw nie można zostawiać. »Nie« musi oznaczać »nie«. Jeśli ta sprawa się potwierdzi, to dla takiej osoby nie ma miejsca w Homokomandzie. Mam świadomość problemów Macieja z alkoholem, jednak do tej pory udawało mu się dobrze kontrolować w trakcie oficjalnych okazji. Chyba czas z nim porozmawiać o poddaniu się terapii". Polowania na osoby LGBT. "Opowiem wam o torturach" ZAPISZ NA PÓŹNIEJ Mija 10 dni. Pytam Sarosieka, czy coś zrobili. Sprawia wrażenie zmartwionego. Mówi, że gdy na zebraniu zarządu padło zdanie, że jeden z członków jest podejrzewany o molestowanie, Maciej L. powiedział, że domyśla się, iż chodzi o niego, ale do sprawy odniesie się, gdy pojawią się oficjalne zarzuty. – Mam nadzieję, że tym razem poniesie konsekwencje. Ale bez dowodów sam nic nie zrobię, mam przeciwko sobie zarząd – twierdzi Sarosiek. 11 lipca 2022 r. Za pośrednictwem Krzysztofa od kilku tygodni próbuję namówić chłopaka z klubu, by opowiedział, co się wydarzyło. Nie odpisuje. Krzysztof sugeruje, bym skontaktował się z Katarzyną, która „zakładała stowarzyszenie razem z Linusem, ale odeszła z powodu krycia wyskoków Macieja". Katarzyna odpisuje mi, że miała nadzieję, że jakiś dziennikarz wreszcie zajmie się sytuacją w Homokomandzie. Przysyła mi dziesiątki zrzutów ekranu. Na nich wiadomości, jakie w nocy otrzymywała od pijanego Macieja L., i dyskusje członków stowarzyszenia, z których wynika, że zamiatają pod dywan jego wyskoki. Umawiamy się na spotkanie po wakacjach. Mówi, że ma dla mnie mnóstwo materiałów. ZARZĄD: POMÓWIENIA 28 lipca 2022 r. Linus Lewandowski dowiaduje się, że zbieram informacje do reportażu o Macieju L. Na Facebooku pisze: „Informuję wszem i wobec, że Damian Maliszewski to chuj złamany, chce zrobić nam krzywdę (…), wiem, że kontaktuje się z osobami z Homokomando i wypytuje o jakieś fikcyjne rzeczy". Lewandowski prosi też, by zarzuty wobec członków zarządu zgłaszać jemu lub innym członkom. 29 lipca 2022 r. Katarzyna opowiada mi o rozmowie z Lewandowskim. Miał jej powiedzieć, że potrzebuje szumu medialnego, bo postanowił startować w wyborach parlamentarnych. Szum wokół niego odwróciłby uwagę opinii publicznej od afery z Maciejem L. Kilka godzin później od mojego informatora dostaję zrzut ekranu z oświadczeniem, jakie zarząd Homokomanda wydał dla członków stowarzyszenia na wewnętrznej grupie: „Jest nam bardzo przykro, że Maciej padł ofiarą pomówień (…). Niestety każdy z nas może paść ofiarą pomówień i manipulacji z zewnątrz, ważne byśmy zachowali spokój i wyjaśnili sytuację do końca". Pytam Sarosieka, jak ma wyglądać to wyjaśnianie. – Jeżeli masz dowody, dobrze byłoby je przedstawić. To mogłoby zmienić nastawienie do sprawy jeszcze co najmniej dwóch członków zarządu i pozwoliłoby przeciąć ten wrzód – odpowiada. Tego samego dnia na wewnętrznej facebookowej grupie organizacji Linus Lewandowski rozmawia z Mateuszem, jednym z członków Homokomanda. Temat: jak powstrzymać mnie przed publikacją reportażu. Mateusz proponuje, by znaleźć na mnie jakieś haki: „Zdyskredytować Damiana przed pojawieniem się artykułu, dać mu przed tym ostrzeżenie, że albo odpuści, albo jego dobre imię zostanie zmieszane z błotem". MATEUSZ: UKARALI MNIE 30 lipca 2022 r. Informuję zarząd Homokomanda, że wiem o rozmowie Linusa z Mateuszem. W odpowiedzi zarząd usuwa Mateusza ze stowarzyszenia i jako powód podaje działalność na jego szkodę. Rozżalony Mateusz dzwoni do mnie: – Chciałem przeprosić. Zarząd zapewniał, że Maciek nic złego nie zrobił. Linus nakręcał mnie na pana, ale poprosił przez telefon, żebym już nic więcej na grupie nie pisał, bo analizują, jak panu dowalić, i szukają kreta, który przekazuje panu informacje. Mateusz zapewnia, że był lojalny wobec organizacji, ale skoro go usunięto, powie prawdę: – W Homokomandzie głównie chodzi o szpanowanie na ściankach i wyrywanie młodych chłopaków. Z zewnątrz spoko, a w środku zgnilizna. Uczeń LGBT: Dla nauczycieli jestem śmieciem i błędem systemu ZAPISZ NA PÓŹNIEJ Twierdzi, że działał w stowarzyszeniu rok i doświadczył mobbingu ze strony Macieja L.: – Zrobiłem dla nich dużą sesję zdjęciową zatytułowaną „Love is love", Maciej złapał mnie za szyję przy ludziach, bo był wściekły, że dopuściłem do sesji modelkę, która się spóźniła. Potem straszył, że mnie zniszczy, że zrujnuje moją karierę. Jest agresywny i apodyktyczny. Za sesję mi nie zapłacili, modelkom i modelom też nie, a Maciej bez mojej wiedzy i zgody wystawił jedno ze zdjęć z sesji na sprzedaż. Zgłaszałem to zarządowi, ale zamiast Maćka ukarali mnie, dając mi reprymendę. Nie wiem do końca, co łączy Macieja i Linusa. Linus zawsze Macieja broni. KATARZYNA: SPRZĄTAŁAM PO NIM 26 sierpnia 2022 r. Spotykam się z Katarzyną. Dołączyła do Homokomanda po wydarzeniach z 7 sierpnia 2020 r., gdy policja zatrzymała Margot i innych aktywistów LGBT. – Napisałam do Linusa. Planował zarejestrowanie Homokomanda. To ja przygotowałam pierwszą prezentację mówiącą o tym, czym jest Homokomando. Razem z Linusem pisaliśmy statut. Załatwiłam spotkanie w ambasadzie Niemiec, bo mieliśmy z nimi współpracować. Dzięki mnie mogliśmy złożyć tęczowy wieniec w getcie. Założyłam zbiórkę na Patronite. W pewnym momencie Linus mówi: „Ty nam dużo pomagasz, dużo dla nas robisz, my ci będziemy płacić". W chwili, kiedy zadecydował, że będę u nich na pensji, Maciej L. zaczął mną rządzić. Byłam sekretarką i popychadłem. Stosował wobec mnie mobbing. Każdy piątek, godzina 2 albo 3 w nocy, Maciej do mnie dzwoni: „Przyjedź, narozrabiałem, posprzątaj po mnie". Przyjeżdżałam i naprawdę po nim sprzątałam. Na przykład pod jakąś dyskoteką. Przyjechałam, rozmawiam z grupką gejów, okazuje się, że on się zaczął bić, molestować ich i się obnażać. Ja tego nie widziałam, ale słyszałam, co oni mi mówili. Przepraszam ich: „Panowie, wybaczcie, on jest pijany. Jak trzeba, to wam to zrekompensuję". A za tydzień w środku nocy: „Chciałem zrobić laskę kierowcy Ubera, przyjedź". Kierowca powiedział „nie", wysiadł, brutalnie Macieja wyrzucił, chciał odjechać, Maciej zastawił samochód, więc kierowca go pchnął samochodem i rozwalił mu kolana. Jadę, w międzyczasie dzwonię do prawniczki, bo nie wiem, jak się zachować w tej sytuacji. Rzeczywiście całe kolana miał w siniakach. Kierowca chciał wezwać policję. To była naprawdę afera. Tam pod stołem chyba z tysiąc złotych dałam kierowcy, żeby Macieja nie zaskarżał. Potem Linus oddał mi te pieniądze. Lepiej by było, gdybyś wyjechała. Homofobia w strefach "wolnych od LGBT" stała się teraz oficjalna ZAPISZ NA PÓŹNIEJ Tydzień później Maciej wysyła mi zdjęcie paszportu jakiegoś gościa i pisze: „Masz do mnie zadzwonić następnego dnia o dziewiątej rano, jak nie odbiorę, masz dzwonić na policję. Wysyłam zdjęcie gościa, który może mnie w razie czego zabić". On wtedy wziął sobie z ulicy jakiegoś bezdomnego i miał ochotę się z nim przelecieć. Asekuracyjnie wziął zdjęcie paszportu. To był chyba Białorusin. Ja robiłam zrzuty ekranu i wszystko wysyłałam do Linusa. Linus zawsze łagodził: „Kasia, ja wiem, że on jest chamski, ja wiem, że pije, wiem, że się źle zachowuje, ale to jest mój przyjaciel". Zaczęłam alarmować zarząd. Jeszcze tego samego dnia w trybie natychmiastowym zarząd zebrał się u Linusa w domu. „Jesteś tu nikim, nie masz prawa decydować, nie będziesz mną rządziła" – mówił do mnie Maciej. Linus stanął po jego stronie: „Kasia, bardzo cię cenimy, ale to jest członek zarządu i nie możesz o nim mówić źle". Wyszłam. Następnego dnia dzwoni do mnie Linus (byłam mu prywatnie winna, a właściwie jego partnerowi, 6 tys. zł): „Mam dla ciebie konkretną propozycję. Wyjdź ze wszystkich grup, wyjdź z Homokomando i zapomnimy o tych 6 tys.". „Linus, ale ty mnie próbujesz przekupić? Nie zrobiłam nic złego. Naprawdę będziecie próbowali mnie wyrzucić? Nie macie podstaw". Ja mu te pieniądze oddałam, ale z Homokomanda odeszłam. Tam jest zero zapału. Oni nic nie robią. Widać ich wszędzie, ich opaski na ramionach, ich flagi, a mimo wszystko to się jakoś ślizga, są znani, ale w środku nie ma nic, jest pusto. RAFAŁ: NAJWYŻEJ MNIE ZABIJE Tomasz Sarosiek opowiada Rafałowi, którego Maciej L. zmusił pistoletem do seksu oralnego, że prowadzę śledztwo dziennikarskie. Rafał chce się spotkać. – Nie wiem, co ze sobą zrobić – mówi. – Dopiero zaczyna do mnie docierać, co się stało. Na razie jestem zamrożony. Od dwóch dni w pracy nie byłem. Jestem bardzo lękowy i będzie mi trudno do niej wrócić. Z tych emocji uciekam w sen, śpię całymi dniami. Kiedy przystawił mi pistolet do głowy, ześwirowałem, przed oczami przeleciało mi życie. Przestraszyłem się. Jak się odwróciłem i zobaczyłem, że to Maciek, pomyślałem, że to jakiś cyrk, ale uderzył mnie pistoletem w twarz, a tego się nie spodziewałem. Nie byłem w stanie zareagować, bo mnie sparaliżowało. Pomyślałem, że nie żartuje. Poza tym nie wiem, co mi podał w tej strzykawce, bo zacząłem być otępiały, kokaina tak chyba nie działa. Rafał kilka razy podkreśla, że mu wstyd. – Mam 29 lat, a od 10 leczę się na depresję. Jak mi kazał uklęknąć i przystawił pistolet do głowy, zmuszając, żebym mu obciągnął, pomyślałem, że jest mi wszystko jedno, że się mu postawię, bo nie chcę tego robić. Najwyżej mnie zabije. Ale na szczęście wyszedł. On się nie spodziewał, że wszystko nagrałem. – Znaliście się wcześniej? – pytam. – Kilka lat temu umówiliśmy się na randkę, ale nic z tego nie wyszło, nie chciałem. Zostaliśmy znajomymi. On projektuje ciuchy i dał mi dużą zniżkę za to, że promowałem go na swoich social mediach. Rok temu zaproponował, że uszyje mi kostium na zawody taneczne. Miały się odbyć w sobotę, a ostatnie przymiarki mieliśmy zrobić we wtorek. W poniedziałek wieczorem przysłał mi wiadomość: „A mogę poprosić loda z polewą spermy? Ładnie proszę". Odpisałem, że za takie teksty nie będę go polecał kolegom tancerzom. Rafał opowiada, że Maciej L. jeszcze kilka razy nalegał na seks. „Co, aż tak ohydny jestem?" – napisał w końcu. Jestem gejem. Uczę wasze dzieci religii. Pan Bóg mnie zatrudnił ZAPISZ NA PÓŹNIEJ – Kiedy definitywnie zaprotestowałem, odpowiedział, że weźmie pod uwagę fakt, że usłyszał „nie". Kazał mi wypierdalać. Stroju na zawody nie dostałem. Teraz już wiem, co miał wtedy na myśli z tym „właściwym potraktowaniem". Dobrze, że zachowałem zrzuty ekranu z tamtej rozmowy. On to wszystko zaplanował. Wkręcił mnie, bo nie wiedziałem, że to on do mnie przyjdzie. Nigdy bym się na to nie zgodził. Dwa razy powiedział, że mi rozjebie łeb, trzymając ten pistolet. To było straszne. Ja ci zaraz pokażę, jak on natarczywie nagabuje innych facetów, proponując im seks. Dzisiaj kolega, jak się tylko dowiedział, co się stało, przysłał mi zrzuty ekranu. Rafał sięga po telefon. 26 kwietnia 2020 r. Maciej L. pisze ze swojego numeru do Wojtka: „Ojebać ci lachę?". Wojtek nie odpowiada. 30 sierpnia 2020 r. „Chciałbym kupić twoją spermę do zjedzenia. Dwa spusty. Ile?". Wojtek nie odpowiada. 3 września 2020 r. „Sprzedasz w końcu?". Brak odpowiedzi. Takich wiadomości Wojtek w ciągu dwóch lat otrzymał od Macieja L. około 20. – Poszedłeś na policję? – pytam Rafała. – Boję się, ale wiem, że muszę. To aktywista, walczy o wolność i szacunek, a robi takie rzeczy. Rafał mówi, że obawia się zemsty Macieja L.: – Że coś zaplanuje, że coś mi się stanie. MONIKA: SYGNAŁY 12 września 2022 r. Członkowie zarządu Tomasz Sarosiek i Monika Dąbrowska informują na swoich profilach facebookowych, że odchodzą z Homokomanda. Tego samego dnia Sarosiek pisze mi, że boi się o swoje bezpieczeństwo. Obawia się Macieja L. Monika Dąbrowska wysyła mi wiadomość: „Jestem do pana dyspozycji". 15 września 2022 r., godz. 19. Spotykam się z Dąbrowską. Od wielu miesięcy bierze udział w głosowaniach zarządu, mimo że w KRS nie jest wpisana („To przez opieszałość KRS. Wciąż czekamy na oficjalny wpis" – twierdzi Tomasz Sarosiek). – Już jesienią 2021 r. zaczęły docierać do mnie różne niepokojące sygnały dotyczące Macieja – mówi Dąbrowska. – Poprosiłam zarząd, żebyśmy porozmawiali. Rozmowa była długa i trudna. Musiałam uspokajać Katarzynę, bo była agresywna, poniżała Macieja. To spowodowało, że panowie z zarządu postanowili ją usunąć. Przedstawili dowody, że Katarzyna nie wywiązuje się z obowiązków, leseruje i nie ma czasu dla Homokomanda. Potem na początku czerwca 2022 r. Tomek na Messengerze pisał, że jest dym, dziennikarz prowadzi śledztwo. Ja to olałam, bo mnie w działaniach HK nie było od wybuchu wojny. Kogoś też nie było, więc zarząd się nie spotykał. A trzeba było się tym zająć. Pojechała na urlop do Hiszpanii: Zostałam zgwałcona, potem skuta przez policję. Dlaczego nikt mi nie wierzy? ZAPISZ NA PÓŹNIEJ No i przychodzi gruby kaliber. 11 września, w nocy z niedzieli na poniedziałek, dostaję powiadomienie na telefonie. Tomek pisze: „Albo on, albo ja. Maciej to przemocowiec". Patrzę na ekran, jakiś film. Słyszę coś, co mnie ścięło: „I uważaj, z kim zadzierasz, kurwo". Jak to usłyszałam, przeskakuję pamięcią do sytuacji, kiedy siedzimy wszyscy na zarządzie i Maciej opowiada nam historię o jakimś stroju dla tancerza, że tancerz mu nie zapłacił, i Maciej mówi: „Ja go kiedyś dojadę. Nie wie, z kim zadarł". Wtedy uznałam to za mitomanię. A teraz kropki zaczynają mi się łączyć. Czytam, że to jest o Rafale! Rafał to mój kolega! Widzę, jak Maciej uderza go w twarz czymś przypominającym pistolet. Widzę gołe ramię Rafała, słyszę jego bełkotliwą mowę. Napisałam natychmiast do Rafała, odpisał, że nie jest w stanie ze mną rozmawiać. Że jest totalnie rozsypany. Został potraktowany jak szmata na podłodze. To jest tak przeokropne, tak okrutne, tak niewyobrażalne dla mnie. To odziera cię z poczucia bezpieczeństwa we własnym domu, z poczucia godności i nie możesz nic z tym zrobić, ponieważ jesteś bity i ućpany. Zdjął maskę i go uderzył. I jeszcze mu zagroził i powiedział, że nie wie, z kim zadarł. Bo niby kim jest? Członkiem zarządu Homokomanda? Rano w poniedziałek oboje z Tomkiem zażądaliśmy spotkania od członków zarządu Marcina Jaworka i Linusa Lewandowskiego. Na co słyszę: brak czasu, poczekajmy. Mówię im, że zdzwaniamy się na telekonferencji o 18, bez gadania. Zdzwoniliśmy się. Powiedziałam, że dla mnie cała ta sytuacja wyglądała na ewidentny gwałt. Człowiek się podszył, przyszedł zamaskowany, ale przede wszystkim podał coś. Narkotyk? Na co Linus przy wszystkich na zarządzie: „To była aspiryna". Ja wtedy uwierzyłam, Tomek nie. W bólach dochodzimy do jednomyślności: wywalamy Macieja z Homokomanda. Był jakiś opór ze strony Linusa, ale przegłosowaliśmy to i natychmiastowe ogłoszenie na wszelkich grupach Homokomanda, że jeden członek jest podejrzewany o ciężkie przestępstwo. Rozwiązujemy natychmiast zarząd. I tu się zaczynają problemy. Linus się nie zgadza. Na co mówię: „Ty chyba sobie żartujesz. Mamy być transparentni!". Tomek mnie popierał. Jaworek się miotał. Do głosowania finalnie nie doszło. Dla mnie najważniejsze, żeby Maciej dołączył teraz do rozmowy i usłyszał, że jest wypieprzony. Linus wyłącza mikrofon w kamerze, nie słyszymy go, gdzieś dzwoni. Po chwili się włącza i mówi, że Maciej nie może dołączyć do telekonferencji, bo jest w łazience. Za 40 minut może. Mija 40 minut, czekamy i nagle słyszę: „Po raz ostatni jako przewodniczący rozpoczynam to spotkanie...". Niech pan zgadnie, kto to był! Maciej L.! My czekamy, by mu powiedzieć, że go wywalamy, a on nam komunikuje, że to on składa dymisję na ręce zarządu. Linus z nim to ustalił. Ja oczy otwieram, Tomek robi się purpurowy na twarzy, a Maciej się rozłącza! Zaczynam krzyczeć do Linusa, że nie tak się umawialiśmy, że mieliśmy go wywalić! „On jest moim przyjacielem" – tłumaczy Linus. Zanim zdążyłam ochłonąć, Tomek mówi, że w trybie natychmiastowym rezygnuje z zasiadania w zarządzie i rezygnuje z członkostwa w Homokomandzie, rozłącza się. Ja mówię: „Ja też", i się rozłączam. Byłam przekonana, że przemoc wydarzyła się z niedzieli na poniedziałek, a okazało się, że to się stało z soboty na niedzielę. I Rafał mi mówi, że od razu po wszystkim napisał do Linusa. Linus wiedział i cały dzień nic nam nie powiedział?! Ale ku mojemu zaskoczeniu Linus godzinę temu w trakcie posiedzenia zarządu przysłał mi wiadomość: „Przepraszam za to, co robiłem. Chroniłem gwałciciela". Nie wiem, skąd nagle taka zmiana stanowiska. Może Linus zrozumiał, że tego się nie da przykryć jak dotychczas wszystkie wyskoki. Nie wierzę ani jednemu, ani drugiemu. W zarządzie został Jaworek, bo bał się, że Linus dogada się z Maciejem i przywróci go do zarządu. Stowarzyszenie Homokomando musi zniknąć. Pytam Dąbrowską, co o tym wszystkim myśli. – Oczywiście patoprawica to wykorzysta i uderzy w środowisko LGBT+, ale ja nie wyobrażam sobie zatuszowania tej sprawy. Nie wolno. Trzeba walczyć z predatorami, którzy zakładają kominiarki i polują na ludzi. LINUS: L. JEST GWAŁCICIELEM 15 września wieczorem Linus Lewandowski wysyła wiadomość nie tylko do Moniki Dąbrowskiej. Pisze też do Rafała: „Od razu, żebym nie mógł się wyprzeć, napiszę ci: Maciej zaraz po zdarzeniu zadzwonił do mnie i powiedział, że umówił się z tobą po to, żeby się zemścić. I bardzo przepraszam, że nie powiedziałem tego wcześniej. To był mój przyjaciel, myślałem, że jestem jego najbliższą osobą i muszę mu pomóc, zmusić do terapii, wyprostować. Jednak nie da się. Jest po prostu gwałcicielem". A na Facebooku: „Oświadczam, że Maciej L. jest gwałcicielem i zrobię wszystko, żeby poszedł siedzieć". Lewandowski nie wyjaśnia, dlaczego wcześniej bronił Macieja L. i ignorował sygnały o jego zachowaniach, dlaczego chciał blokować śledztwo dziennikarskie. ANGELIKA: NIE MA FAKTUR 18 września 2022 r. Kontaktuję się z Angeliką Domańską, przewodniczącą komisji rewizyjnej stowarzyszenia. Komisja weryfikuje sprawozdania finansowe, można się do niej odwołać od decyzji zarządu. Domańska krytykuje organizację: – Ogólnie był burdel. Kółko wzajemnej adoracji. Jako komisja dostaliśmy tylko jedno nieformalne zgłoszenie w grudniu 2021 r. od Katarzyny o tym, że nie chcą jej wypłacić pieniędzy za wykonane dzieło i o przemocowym zachowaniu Macieja, ale zarząd miał jeden tekst na wszystko: „my jesteśmy sobą". O ostatniej aferze przeczytałam na profilu facebookowym Moniki Dąbrowskiej, dopiero we wtorek Marcin Jaworek oficjalnie powiadomił komisję o tym, co się wydarzyło. Natomiast Maciej L. zgłosił nam, że został publicznie znieważony. Nie zamierzam na to reagować, bo Maciej nie jest już członkiem Homokomanda. 15 września odbyło się walne zebranie członków stowarzyszenia. Domańska: – Złożyłam wtedy wniosek o likwidację Homokomanda, niestety nie uzyskaliśmy dwóch trzecich głosów członków. Przeciwko głosował między innymi Linus. W ten czwartek Linus wyleciał z zarządu, a w piątek jakimś cudem Tomasz wrócił do zarządu, a nie mógł, bo nie jest już jego członkiem. Mówił, że kilka osób prosiło go o ratowanie stowarzyszenia. 15 września odrzuciliśmy jako komisja rewizyjna sprawozdanie finansowe. Też dlatego, że nie uzyskaliśmy wszystkich podkładek. Zażądałam umów na każde wydane środki. Piekło kobiet w kraju ultrakatolickim: Zgwałcił ją brat z kolegami. Gdy poroniła, sąd skazał ją na 30 lat więzienia ZAPISZ NA PÓŹNIEJ Według Domańskiej stowarzyszenie wypłacało pieniądze członkom zarządu, mimo że brakowało rachunków, faktur i umów. Mówi: – Linus zaczął żądać ode mnie zwrotu dokumentów, do jakich dotarłam. Nie ma prawa. Jako komisja rewizyjna zgłosiłam wniosek o kolejne walne zgromadzenie 29 września, żebym miała czas na przegrzebanie tych wszystkich dokumentów. Zrobię to, co do mnie należy. Sytuacja jest nie do uratowania wizerunkowo. Ten wniosek o rozwiązanie Homokomanda już by przeszedł, ale Linus sobie wymyślił, że Homokomando będzie jego trampoliną wyborczą. Chce startować w wyborach do parlamentu. Po to mu było Homokomando. Teraz słyszę, że zamierza oddać stowarzyszenie Lambdzie, chce zaczekać, aż sprawa ucichnie, a potem znowu wyciągnie sztandary Homokomanda. LINUS: ROBIŁ TO PRYWATNIE Linus Lewandowski próbuje powstrzymać publikację tekstu. Dzwoni do zastępczyni redaktora naczelnego „Wyborczej". Ale 19 września 2022 r. otrzymuję od niego odpowiedzi na pytania, które mu zadałem. Pisze, że Macieja L. uważał za przyjaciela, ale już nie uważa. Zaprzecza, by proponował Katarzynie umorzenie długu za odejście z Homokomanda i by wiedział o sytuacji z kierowcą Ubera. Niczego nie tuszował, a wszystkie zgłoszenia, które do niego docierały, były poruszane na zarządzie. Na pytanie, dlaczego nagle przestał bronić Macieja L. i na Facebooku napisał, że jest gwałcicielem, odpowiada: „Oszukał mnie, postanowił publicznie wyprzeć się winy, dodatkowo krzywdząc w ten sposób ofiarę, chcąc ją przekonać do porzucenia sprawy. Napisałem to, by pokazać jej, że nie damy mu uniknąć odpowiedzialności". Pytany, czemu mimo tylu skandali i wniosku komisji rewizyjnej o rozwiązanie Homokomanda głosował przeciw, pisze: „Teza o skandalach, zawarta w pytaniu, jest nieuprawniona, i nie zgadzam się z nią. W szczególności, oskarżenia wobec L. dotyczą rzeczy, którą zrobił w swoim prywatnym czasie, z prywatnych pobudek, i bez żadnego związku z organizacją". Zaprzecza, by brakowało dokumentów potwierdzających wydatki. MARCIN: BAŁEM SIĘ 20 września 2022 r. Dzwoni do mnie Marcin Jaworek, członek zarządu Homokomanda. Spotykamy się. Opowiada: – Potwierdzam, że w maju, gdy pojawiło się pierwsze podejrzenie o molestowanie, którego miał się dopuścić któryś z członków zarządu, Maciej w prywatnej rozmowie ze mną w swojej pracowni powiedział: „A to chyba jednak chodzi o mnie". Miałem dosyć różnych afer i wtedy nie odezwałem się do pana, bo pomyślałem, że skoro Tomasz się z panem kontaktuje, niech on to już wyjaśnia. Później temat ucichł. Teraz jestem pewien, że Linus próbował Macieja kryć. Pokazuję swoją twarz, bo już się nie wstydzę, że zostałam zgwałcona. I nie zgadzam się na piętno ofiary ZAPISZ NA PÓŹNIEJ Pytam, co wie o molestowaniu kierowcy Ubera. – Od Macieja wiem, bo mi powiedział, że oferował taksówkarzowi seks oralny, taksówkarz mu odmówił, potrącił go i rozwalił kolana. Potem się dogadywali finansowo, Maciej miał mu zwrócić za szkody, bo były uszkodzone szyba i maska samochodu. Ja się przez pewien czas faktycznie Macieja bałem, po tym jak zobaczyłem, co się stało z ofiarą – dodaje – dlatego na poniedziałkowym posiedzeniu zarządu wolałem się nie odzywać. Wiem, że w pewnych sytuacjach powinienem postąpić inaczej. Doszło do rzeczy, do której nie powinno dojść. Jeżeli Maciej jest winny, powinien zostać ukarany przez sąd, dlatego też głosowałem za tym, żeby został wyrzucony z Homokomada. Niestety, Linus go uprzedził. Nie złożyłem wtedy rezygnacji, bo się bałem, że Linus zacznie mataczyć. 29 września odchodzę z Homokomanda definitywnie. Mam już dość. Pytany o braki w dokumentach, fakturach odpowiada: – Moich umów nie ma. Dostawałem 1500 zł miesięcznie na konto za to, co robiłem dla Homokomanda, ale do dziś nie otrzymałem żadnej umowy. Nieraz o to prosiłem Linusa. MACIEJ L.: NIE ODPOWIEM 19 września Rafał przysyła mi zrzuty ekranu. Pisze, że Maciej L. założył trzy konta w aplikacji Grindr i znowu próbuje umówić się z kimś w taki sam sposób jak z nim. Dzwonię do Macieja L. Mówię, że sprawa jest pilna i chciałbym dać mu możliwość przedstawienia własnej wersji wydarzeń. Twierdzi, że zgodnie z prawem ma 14 dni na odpowiedź, choć to nieprawda. Plącze mu się język, staje się agresywny. Zgadza się na wysłanie pytań mailem, ale też chce odpowiedzieć za 14 dni. W końcu odsyła mnie do swojej pełnomocniczki Anety Miechowicz. Pisze: „Nie udzielę odpowiedzi na żadne pytanie. Proszę się ze mną nie kontaktować". PRAWNICZKA: NIE PISAĆ Katarzyna w ostatniej chwili wycofuje się ze wszystkiego, co mi powiedziała. Nie zgadza się na opublikowanie jej wypowiedzi i nie chce autoryzować rozmowy. Wysyła maile do redakcji i próbuje publikację zatrzymać. Twierdzi, że wywiadu nigdy nie udzielała, a to, co mówiła w czasie nagranego spotkania i w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, to żarty. Jak ustaliłem, Aneta Miechowicz, pełnomocniczka Macieja L., jest też przewodniczącą rady fundacji, której fundatorką i pomysłodawczynią jest Katarzyna. Czy to powód wycofania się Katarzyny? Członkowie zarządu Homokomanda przyznają, że z Anetą Miechowicz od dawna się przyjaźnią. Prawniczka Macieja L. 14 września, dzień przez walnym zebraniem członków Homokomanda, wysłała prywatne wiadomości do Dąbrowskiej, Sarosieka i Jaworka. Prosiła, by nie komentowali sprawy i nie pisali o niej. Prawniczka twierdzi, że Maciej L. jest niewinny i sam jest ofiarą. Ostrzega członków zarządu, że jeśli nie posłuchają, podejmie wobec nich kroki prawne, mimo że się lubią. Spytałem Anetę Miechowicz między innymi o to, czy łączą ją przyjacielskie stosunki ze świadkami, czy próbowała wywierać naciski na członków zarządu Homokomanda i do czego potrzebny jest pistolet Maciejowi L. Po kilku dniach odpowiedziała: „(…) ma Pan tupet prosząc prawnika, by wyjawił tajemnicę zawodową. (nakłanianie do popełnienia przestępstwa z art. 266kk). (…) Pana nękanie i nakłanianie do przestępstwa zostało zgłoszone". ANGELIKA: LINUS WRACA Angelika Domańska, przewodnicząca komisji rewizyjnej Homokomanda: – 28 września odbyło się spotkanie członków komisji rewizyjnej. Nie przyjęliśmy sprawozdania finansowego. Linus Lewandowski nie dostarczył nam dokumentów, o które prosiliśmy. Komisja wykazała braki w dokumentacji księgowej, 27 niepodpisanych umów i braki magazynowe. 29 września przed walnym Linus został zawieszony przez Marcina Jaworka i Jana Łuczkiewicza (członka komisji rewizyjnej) w prawach członka Homokomanda i nagle na walnym Linus składa wniosek, żeby go odwiesić, w głosowaniu zostaje odwieszony i nie uwierzy pan… składa wniosek o usunięcie wszystkich członków komisji rewizyjnej. Szybkie głosowanie – i tak się nas pozbyli. Wiedzieli, że jako komisja chcemy złożyć wniosek do sądu o przyznanie organizacji komisarza. Uniemożliwiono nam to. Bartosz Kramek, szef oddziału HK w Brukseli, został przewodniczącym nowej komisji rewizyjnej, a Linus znów członkiem zarządu. Złamano statut, w którym napisano, że wszystkie głosowania mają być tajne. Nowa komisja nie ma żadnych zastrzeżeń, sprawozdanie finansowe zostało przyjęte. W ramach protestu z HK odeszło siedem osób, w tym Marcin Jaworek. ZAWIADOMIENIE Karolina Gierdal, prawniczka Rafała, informuje: „28.09 złożyłam zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ochota o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 197 par. 1 kk, na szkodę mojego klienta". Przestępstwo to zagrożone jest karą pozbawienia wolności do 12 lat więzienia. Dane niektórych występujących w tekście osób zostały zmienione
Editor is loading...